Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Jeśli nie chcesz, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku,
zmień ustawienia swojej przeglądarki. Dowiedz się więcej o naszej polityce prywatności.

Potrzebna jest nam zmiana myślenia

Małgorzata Pawlaczek, 2013-05-22
Marek Woron: Potrzebna jest nam zmiana myślenia
Marek Woron: Polska obecnie pod względem innowacji ustępuje nawet przeciętnym państwom w Europie i oczywiście wielu krajom na świecie. W USA fundusze venture capital na przestrzeni ubiegłego roku wsparły ponad 3700 innowacyjnych firm, młodych, dopiero rozpoczynających działalność. W Polsce zaledwie 30.

Z Markiem Woronem Kanclerzem Loży Dolnośląskiej Business Centre Club, przedsiębiorcą, wykładowcą akademickim, inicjatorem i pomysłodawcą Dolnośląskiej Rady Przedsiębiorczości i Nauki, a także wielu gremiów społeczno-gospodarczych o innowacyjnej gospodarce rozmawia Małgorzata Pawlaczek.

Jaka jest opinia Kanclerza Loży Dolnośląskiej BCC i zarazem przedsiębiorcy o innowacyjnych rozwiązaniach i ich znaczeniu dla gospodarki regionu oraz Polski?
Zbierałem swego czasu materiały do artykułu o innowacjach. Poruszyła mnie wtedy mnogość oraz różnorodność stanowisk, poglądów, sądów. Niektóre śmiało mogę określić jako „wzięte z kosmosu”. To było dla mnie impulsem do sparafrazowania fraszki Stanisława Wyspiańskiego, odnosząc jej treść nie do secesji, ale do innowacji właśnie. „Nauczono papugę wyrazów o nauce. Biegła okazała się być w tej sztuce. Gdy więc wyraz «innowacje» wymawiać pojęła, witała nią wszystkie nowo napotykane dzieła”.

Ma Pan na myśli przerost formy nad treścią?
Określanie i akceptowanie wszystkich dokonań w sztuce secesją w końcu ją zdławił. W przypadku innowacji możemy mieć za chwilę do czynienia z podobnym stanem rzeczy.

Nie wszystko, co określamy jako innowacje faktycznie takim jest?
Również, ale problem leży jeszcze gdzie indziej. Trudno nie zgodzić się z opinią, że innowacyjność to cywilizacyjnie i ewolucyjnie bardzo ważny etap, ale też nie jedyny istotny. Bez powiązania z obszarami równoważącymi ten mainstream innowacyjno-technologiczny ludzie nie będą szczęśliwi, choć coraz częściej sądzą, że to właśnie zdobycze cywilizacji są źródłem szczęścia. Warto w tym miejscu przywołać słowa Alberta Einsteina, który powiedział „obawiam się dnia, w którym technologia zdominuje relacje międzyludzkie. Wówczas świat stanie się populacją idiotów”. Koła zamachowe technologii i innowacji technologicznych poruszają się tak szybko, że trudno byłoby je spowolnić, nawet odwołując się do zdrowego rozsądku i przenikliwości ludzkiego umysłu. A tymczasem taka refleksja jest nam bardzo potrzebna. Tu chodzi bowiem o odpowiedzialność za te zmiany zarówno wobec kolejnych generacji, jak i przede wszystkim obecnego pokolenia, które już doświadcza efektów tej niemal gwałtownej transformacji rzeczywistości.

Jak zatem przeprowadzić ten proces w Polsce?
Polska obecnie pod względem innowacji ustępuje nawet przeciętnym państwom w Europie i oczywiście wielu krajom na świecie. W USA fundusze venture capital na przestrzeni ubiegłego roku wsparły ponad 3700 innowacyjnych firm, młodych, dopiero rozpoczynających działalność. W Polsce zaledwie 30. Oczywiście  kwoty przeznaczone na ten cel również zasadniczo się różnią. Jestem pewien, że jest to ścieżka, na którą będziemy wchodzili.  Jednak innych, istotnych z tego punktu widzenia kwestii nie zmienimy zbyt szybko, ale możemy, a nawet powinniśmy poprawić proces edukacji i wzmocnić obszar kapitału społecznego. W ten sposób stworzymy warunki, w których podaż innowacji będzie procesem naturalnym, wynikającym z poziomu i wzrostu gospodarczego. Obecnie jest odwrotnie. Marnujemy więc czas i energię na zastanawianie się, co można zrobić, by wywołać innowacyjne działania, które staną się w efekcie czynnikiem wzrostu gospodarczego.

Pesymistyczna wizja, ponieważ zakłada, że w Polsce właściwie nie można mówić o innowacjach?
W mojej opinii nie osiągniemy progowego poziomu innowacji, znacząco wpływającego na gospodarkę wcześniej niż za kilkanaście lat. To długotrwały proces, a polskie społeczeństwo boryka się dodatkowo z jeszcze jednym problemem, czyli brakiem zaufania między ludźmi. Nie można mówić o innowacjach, jeśli ten warunek nie jest spełniony.

Dlaczego?
Innowacje wymagają od ludzi zaangażowanych w ich wdrażanie otwarcia, współpracy i zaufania. Trudno mówić o innowacjach, jeśli właściciele kapitału niechętnie patrzą na taką formę angażowania swoich środków. A nie inwestują, ponieważ nie bardzo mają wiarę i nadzieję, że to dla nich opłacalne. Poniekąd słusznie, ponieważ innowacyjne projekty są ryzykowne. Ale tylko jeśli są to pojedyncze przedsięwzięcia. Zaangażowanie kapitału w odpowiednią ilość innowacyjnych idei ponad wszelką wątpliwość się opłaci, ponieważ któraś z nich na pewno prędzej czy później okaże się strzałem w dziesiątkę i zrekompensuje poniesione nakłady.

Czy niechęć do inwestowania w start-upy, proponujące innowacyjne rozwiązania nie jest u nas bardziej spowodowana brakiem kapitału niż zaufania?
Niezupełnie, ponieważ depozyty przedsiębiorstw kształtują się na dość wysokim poziomie. Nie ma po prostu chęci kierowania środków na projekty innowacyjne właśnie ze względów, o których mówiłem. W Polsce hamulcem w tym zakresie jest także dość osobliwa maniera, że o inwestowaniu funduszy w rozmaite przedsięwzięcia w spółkach joint-venture decydują menedżerowie-finansiści. Oni mają, co zrozumiałe, punkt widzenia zakrojony na krótką perspektywę czasową. To nie jest dalekosiężne spojrzenie przedsiębiorcy, który z założenia jest ryzykantem, bo ryzyko jest immanentnie wpisane w rolę, którą pełni. Dlatego w Polsce tak trudno uzyskać wsparcie dla młodej firmy ze świetnym pomysłem, ale bez żadnego doświadczenia i biznesowej historii.

Jakie rozwiązanie Pan proponuje?
Od lat wskazuję na sensowność i  konieczność bezpośredniej komercjalizacji wiedzy przez pracowników nauki i świeżo upieczonych absolwentów wyższych uczelni. Nie ma skuteczniejszej formy niż inicjowanie tych działań bezpośrednio przez innowatorów. Należy stworzyć sprzyjające warunki, pozwalające im zakładać firmy i podejmować współpracę z doświadczonymi menedżerami i przedsiębiorcami, którzy przeprowadzą ich przez rynkowe zawiłości. Do momentu, w którym innowacyjny pomysł doprowadzony zostanie do takiego etapu organizacyjnego i biznesowego, że stanie się atrakcyjny, interesujący dla dużego kapitału.

Odpowiedzią na Pańskie postulaty jest Wrocławskie Centrum Transferu Technologii czy powołany do życia z inicjatywy Naczelnej Organizacji Technicznej Wortal Transferu Wiedzy?
Zdecydowanie tak, szczególnie WCTT jest jednostką  z ogromnym doświadczeniem, na bazie którego świetnie może poprowadzić start-upową firmę. Obecnie sprawnie działają także fundusze pożyczkowe i poręczeniowe. Wartościowym przedsięwzięciem są także staże dla naukowców. Właśnie do korzystania z tego rodzaju możliwości trzeba zachęcać innowatorów. To szansa na oswojenie się ze światem biznesu, nawiązania intratnych kontaktów. Ale przede wszystkim okazja do weryfikowania swoich pomysłów i z jednej strony dostosowywania ich do potrzeb gospodarki, a z drugiej szukania odpowiedzi na potrzeby przedsiębiorców. Nowe, zwłaszcza innowacyjne pomysły powinny być ukierunkowane na realia gospodarcze i finansowe. Tymczasem wiedza o sposobie funkcjonowania przedsiębiorstwa to pusta karta, tabula rasa, wciąż nie zapisana treścią ze strony pracowników naukowych i studentów.

Co decyduje o dobrym klimacie między nauką a gospodarką?
Wspomniany już obszar budowania kapitału społecznego z kluczowym zaufaniem, o którym już również rozmawialiśmy. I to nie tylko przedsiębiorców do innowatorów, ale również ludzi z pomysłami do siebie nawzajem. Zaufanie i umiejętność współpracy z innymi to jest fundament. Może brzmi jak banał, ale nie sposób od tego abstrahować. Znawcy HR w odniesieniu do potencjalnego pracownika na pierwszym miejscu wymienią nie konkretne kwalifikacje zawodowe, ale przede wszystkim umiejętności miękkie, a więc również umiejętność kooperacji zespołowej. To fundamentalna wartość i cecha, pozostające, za sprawą balastu historycznego, wciąż w niedosycie jeśli chodzi o Polaków. Potrzebna jest nam zmiana systemowego myślenia, zmiana mentalności. Otwartość, wolność myślenia, którą mają w sobie artyści, naukowcy i przedsiębiorcy to podstawa budowy kreatywnego świata. Dlatego właśnie te środowiska powinny dążyć do wspólnego wchodzenia w innowacyjne projekty, jako szczególnie do tego predestynowane. 
Oceń artykuł:
0
0