Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Jeśli nie chcesz, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku,
zmień ustawienia swojej przeglądarki. Dowiedz się więcej o naszej polityce prywatności.

Prymat gospodarki

Małgorzata Pawlaczek, 2015-01-13
Prymat gospodarki
Z Markiem Woronem, kanclerzem Loży Dolnośląskiej Business Centre Club o realiach i perspektywach polskiej gospodarki rozmawia Małgorzata Pawlaczek.

Jak ocenia pan obecną sytuację rodzimych przedsiębiorców? Można mówić o pozytywnych zmianach?
Od lat rozmowy na ten temat dotyczą wciąż tych samych problemów przedsiębiorców, dotykamy stale tych samych zagadnień. I nic się nie zmienia. Niespójne, zawiłe, po prostu złe prawo, często zmieniające się przepisy, restrykcyjna ordynacja podatkowa, konieczność ponoszenia wysokich pozapłacowych kosztów pracy – jednym tchem wymieniają przedsiębiorcy. Do tego wskazują na nieprzychylne podejście administracji publicznej. Pewne pozytywne zmiany, przyznać trzeba, dostrzega się w aparacie skarbowym. Urzędnicy skarbowi wchodzą coraz częściej w rolę opiekuna. Ale wciąż są sektory, w których przedsiębiorca słyszy od urzędnika, że jego rolą nie jest doradzanie.

W czym leży największy problem?
W systemie, który całościowo nie działa. Funkcjonują jakieś jego fragmenty, ale najczęściej w niepowiązany z sobą sposób. Zresztą nawet w ramach jednego obszaru mamy do czynienia z karygodnymi sprzecznościami. Urzędnicy gubią się w tym co robią i nie wykorzystują powstałego dorobku. Przedsiębiorcy tracą nadzieję, że kolejne inicjatywy będą trwałe i przyniosą korzyści. Decyzje są niepowiązane w warstwie operacyjnej, co skutkuje takimi a nie innymi realiami dla beneficjentów systemu, czyli przedsiębiorców, obywateli.

Nie jest pan chyba nastawiony zbyt optymistycznie?
Według najnowszego raportu Światowego Forum Ekonomicznego na temat konkurencyjności spadliśmy w kategorii efektywności na rynku pracy z pozycji 57 na 80. Jest to najgorsze miejsce we wszystkich kategoriach. Inne to silna regulacja w zatrudnianiu i zwalnianiu, ze 103 miejsca spadliśmy na 112. Relacje płacy i wydajności – jesteśmy na 45. miejscu, spadek o 6 pozycji. Zdolność kraju do zatrzymania i pozyskiwania talentów, Polska zajmuje 119 i 121 pozycję. Do tego, polski biznes w kraju jest podcinany przez wysokie podatki (bo koszty pozapłacowe pracy są traktowane przez przedsiębiorców jak ukryte podatki) i nadmierne regulacje. Urzędników obecnie w Polsce jest ponad 500 tys. Jest to wzrost na przestrzeni ostatnich 20 lat o dobre 350 tys. osób. Przyzna pani, że to budzi respekt.

Prognostyki także nie napawają optymizmem. W planowanej ordynacji podatkowej ustawodawca chce zawrzeć klauzulę przeciw unikaniu opodatkowania, zgodnie z którą fiskus będzie mógł wszystkie decyzje podatnika, optymalizujące jego zobowiązania podatkowe, podjęte w oparciu o nieścisłe zapisy prawne zinterpretować na jego niekorzyść. Mówiąc prościej może uznać, że podatnik z premedytacją obszedł prawo i unika płacenia podatków w należnej, zdaniem urzędu, kwocie. To stawia przedsiębiorców w fatalnym położeniu.

Dlaczego? Zapewne będą, jak dotąd, korzystać z doradztwa podatkowego.
Z pewnością. Ale ustawodawca, który chce wprowadzić te przepisy w 2016, nie przewiduje zapisu, iż nowym regulacjom będą podlegały tylko te czynności, które od tej daty powstaną. Po przyjęciu tej ustawy żaden przedsiębiorca, żaden podatnik nie będzie mógł spać spokojnie. Proszę się nie dziwić, że nie jestem optymistycznie nastawiony, skoro nie dość, że nie wyciągamy wniosków z tego, co od lat nam doskwiera, to jeszcze dokładamy z gruntu złe uregulowania prawne. Polscy przedsiębiorcy powinni móc koncentrować się na konkurowaniu dobrymi produktami, nadążać za zmiennością technologiczną i wszechobecną cyfryzacją, wciskać się na zagraniczne rynki. Muszą się także permanentnie edukować i uczyć współpracy. A nie „szarpać” z urzędem i tkwić w „papierologii”.

Dostrzega pan w ogóle możliwość wprowadzenia zmian sprzyjających rozwijaniu przedsiębiorstw, a zarazem gospodarki?
Trzeba by systemowo zmieniać kraj, w sposób skorelowany między poszczególnymi obszarami. Przyjmując za prymat gospodarkę. Wyłącznie od gospodarki zależy powodzenie przechodzenia na wyższe poziomy dobrobytu. Od stanu gospodarki zależy bezpieczeństwo ludzi (zdrowotne, militarne, socjalne). Od jej poziomu konkurencyjności zależy też powszechna zgoda na przyjęcie euro. Konkurowanie niską ceną pracy w unii walutowej nie przyniesie dobrobytu. Gospodarka to jest kluczowy obszar i właśnie przez jej prymat należy widzieć wszystkie inne elementy systemu. Tak się jednak nie dzieje.

Podobno obecnie najczęstszym powodem emigracji z Polski wcale nie jest chęć znalezienia lepiej płatnej pracy, ale poczucie beznadziei i braku perspektyw.
Trudno się więc dziwić, że ludzie wyjeżdżają i w efekcie zasilają PKB Holandii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Nawet jeśli z różnym powodzeniem funkcjonują na obczyźnie to i tak jest im tam na tyle dobrze, że nie myślą o powrocie. Wykonywanie prostych, słabo opłacanych prac pozwala na życie na godnym poziomie. Ale tam system zbudowany jest poprawnie, logicznie, pozwala ludziom wygodnie żyć.

Znam również przedsiębiorców, którzy decydują się porzucić dobrze prosperujące w Polsce biznesy, by przenieść się, najczęściej za namową młodszych członków rodziny, którzy już wcześniej wyemigrowali, do któregoś z państw Europy Zachodniej. Tam najczęściej zakładają kolejne przedsiębiorstwo, ale już w oparciu o przyjazne prawo. Podatki również opłacają w kraju, który stał się ich nową ojczyzną. Nie chcą podejmować ryzyka funkcjonowania w państwie, w którym przepisy są niestabilne, zmieniają się, a przedsiębiorca, wzbogacający przecież budżet publiczny nie jest dla państwa partnerem. Za to w każdej chwili może stać się jego ofiarą.

Możemy, pana zdaniem, liczyć na to, że kiedyś również w Polsce panować będą takie stabilne warunki pozwalające na prowadzenie działalności biznesowej? Że państwo nie będzie, tak jak się to dzieje obecnie, przeszkadzać przedsiębiorcom?
Ten zaklęty krąg niemożności wręcz trzeba u nas wreszcie przerwać. To wymaga jednak od osób decyzyjnych odwagi. W Polsce wciąż, z niezrozumiałych powodów, funkcjonuje archaiczny system koncentracji władzy i redystrybucji dóbr. I awersji do tego, by się dzielić przywilejami i kompetencjami. Głosującym obywatelom jak mantra powraca na myśl sentencja, że władza zawsze pochodzi od ludu i nigdy do niego nie wraca. To smutna konstatacja, ale najlepiej pokazuje, w którym miejscu jesteśmy.

W systemie dojrzałego państwa powinno przyświecać zupełnie inne rozumienie sprawowania mandatu niż przez pryzmat stanowiska. Nie powinno się mówić o rządzeniu, ale o zarządzaniu i sterowaniu. Nikt nie powinien uzurpować sobie prawa do wszechwiedzy. To absurdalna koncepcja. W dzisiejszym, tak rozwiniętym świecie, przepompowanym informacją i wiedzą, nie sposób, by człowiek lub grupa osób skoncentrowała wszechwiedzę. Dlatego trzeba zdać sobie sprawę, że konieczna jest współpraca, włączanie do zarządzania innych ludzi. Ideałem byłoby doprowadzenie do sytuacji, w której wszyscy partycypujemy w systemie zarządzania, sterowania, a tym samym bierzemy odpowiedzialność za to, co robimy. Dzisiaj tej odpowiedzialności jest jak na lekarstwo. To także częsty element wymieniany przez przedsiębiorców. Za błędne decyzje, czasami z premedytacją podejmowane nie ma wielkich konsekwencji a wyrządzona szkoda bywa nie do nadrobienia.

Do reprezentowania przedsiębiorców przed państwem, w państwie demokratycznym, w gospodarce wolnorynkowej sprowadza się dziś rola organizacji takich jak BCC?
Stanem pożądanym, idealnym byłby taki, w którym organizacje przedsiębiorców nie musiałyby istnieć dla reprezentowania ich interesów przed państwem, bo ono uwzględniałoby te racje, interesy a priori. Ale wówczas organizacje te mogłyby spełniać inną rolę. W modelu państwa, jaki obserwować można w krajach skandynawskich, przekazuje się takim organizacjom część kompetencji operacyjnych. Zawiadują sprawami przedsiębiorców, niejako odbarczając państwo w tym zakresie. To właściwe rozwiązanie.

BCC, póki co, mierzy się zapewne z zupełnie innymi zagadnieniami?
Kwestie węzłowe, którymi BCC się aktualnie zajmuje są rozliczne a dotyczą m.in. zaostrzenia standardów emisyjnych, co silnie obciąży sektor MSP. Poproszeni przez nas o opinię eksperci prognozują wzrost cen ciepła sieciowego, a nawet zatrzymanie rozwoju ciepłownictwa. Bardzo istotną kwestią, którą konsultowaliśmy jest regulacja i deregulacja na rynku teleinformatycznym. Przedłożyliśmy swoje rekomendacje, ponieważ zależy nam na tym, by nie hamować procesów inwestycyjnych, a deregulacja może okazać się takim hamulcowym. Ale żeby mieć realny wpływ na decydentów potrzebne by nam było coś na kształt masy krytycznej. Dlatego tak ważne jest jednoczenie się poszczególnych organizacji, a także łączenie się w działaniu z naukowcami, słowem, organizowanie środowisk gospodarczych i naukowych wokół priorytetów rozwojowych kraju.
Oceń artykuł:
+2
0